[title]
[message]Ręcznie tworzone w Polsce wyroby skórzane, zrodzone z troski o naturę i tradycję. Każdy detal to harmonijne połączenie rzemiosła i sztuki, opowiadające historię piękna, które trwa.
Siostry, ogień napalono
I placu nam postąpiono;
Czemu sobie rąk nie damy,
A społem nie zaśpiewamy?
Piękna nocy, życz pogody,
Broń wiatrów i nagłej wody.
Dziś przyszedł czas, że na dworze
Mamy czekać ranej zorze.
Tak to matki nam podały,
Samy także z drugich miały,
Że na dzień świętego Jana
Zawżdy Sobótka palana.
To moja nawiętsza wada,
Że tańcuję bardzo rada;
Powiedzcież mi, me sąsiady,
Jest tu która bez tej wady?
Wszytki mi się uśmiechacie,
Podobno ze mną trzymacie;
Postępujmyż tedy krokiem,
Aleć nie masz jako skokiem.
Skokiem taniec nasnadniejszy,
A tym jeszcze pochodniejszy,
Kiedy w bęben przybijają:
Samy nogi prawie drgają.
Nie ma w swym szaleństwie miary,
Kto gardzi Pańskiemi dary;
A bodaj miał płakać siła,
Komu dobra myśl niemiła.
Śmiejmy się! Czy nie masz czemu?
Śmiejże się przynamniej temu,
Że, nie mówiąc nic trefnego,
Chcę po was śmiechu śmiesznego.
Wystąp ty, coś ciągnął kota,
A puść się na chwilę płota.
Uchowa cię dziś Bóg szkody,
Bo tu opodal do wody.
Komum ja kwiateczki rwała,
A ten wianek gotowała?
Tobie, miły, nie inszemu,
Któryś sam mił sercu memu.
Włóż na piękną głowę twoję
Tę rozkwitłą pracą moję;
A mnie samę na sercu miej,
Toż i o mnie sam rozumiej.
Żadna chwila ta nie była,
Żebych cię z myśli spuściła;
I sen mię prace nie zbawi,
Spię, a myślę, by na jawi.
I samam tak głupią była,
Żem ci też kiedy wierzyła;
Dziś już nic i pókim żywa,
Znam cię, ziółko, żeś pokrzywa.
Ze mną sobie rzecz najdujesz,
Drugiej nogę przystępujesz;
Odpuść, mi: silnyś przechyra,
A ja z takim nie mam mira.
Nie sprawujże się przez miarę,
Boć zaś ludzie dadzą wiarę;
A mało sobie poprawisz,
Że sie w nieprawdzie zostawisz.